Pan poseł Kaczyński przed chwilą w Sejmie pokazał bardzo niepokojące objawy. Stany wzburzenia utrudniające oddech na zmianę ze śmiechem. Agresja słowna, zarzuty o morderstwo brata, a za chwilę śmiech. Drapanie się w pachę, potem wąchanie tego - nie tylko hamulce słowne mu puściły.
Jakiś czas temu miewał problemy z czytaniem przemówień. Zawieszał się - i przepraszał, że nie może przeczytać, ale jest chory, czy po chorobie, czy tam leki bierze. Czas leci. Z kartki przemówień coraz mniej. Tematy wymyślane na poczekaniu, frazesy, demagogia, brak spójności logicznej. Zaskakiwanie treścią przemówień najbliższych współpracowników partyjnych. Teraz jest dużo gorzej. Nie panuje nad emocjami nawet przed kamerami w Sejmie. To mu odbierze dużo więcej poparcia, niż zamachy na konstytucję. Takiego błędu Jarosław Kaczyński sprzed 8 lat by nie popełnił. To już nie jest wyrachowany polityk. To despota z problemami. To dlatego jest tak 'broniony' przez swoich ludzi przed mediami, politykami opozycji. Bo miewa złe okresy.
Poseł Nowoczesnej, którego poprosił na rozmowę w Sejmie, która to rozmowa doprowadziła do rękoczynów zrelacjonował, że nie mógł zrozumieć, czego od niego prezes chciał - przez emocje nie mówił spójnie. Dlatego ta rozmowa była przerywana przez przybocznych prezesa, dlatego nagrywający rozmowę telefon był wyrywany. Bo obraz prezesa niespójnie bełkoczącego w emocjach nie może pójść w świat.
Pójdzie. To można tylko odwlekać.