trubro trubro
1258
BLOG

Język określa świadomość - umowy śmieciowe

trubro trubro Społeczeństwo Obserwuj notkę 42

Mam kolegę - stoczniowca.  Pracuje dla małej spółki, która jest podwykonawcą dla większej spółki, która jest podwykonawcą... itp.  Przez wiele lat pracował na umowie - zleceniu + część kasy na czarno.  Jego kolega ma firmę, która wystawia fakturę jego 'pracodawcy', on dostawał część kasy na zleceniu, część pod stołem.  Sam tak chciał, był z tego powodu zadowolony, bo nie chce dawać ani grosza więcej, niż musi 'tym ch...om z rządu'.  W ZUS nie wierzy, bo i tak wszystko rozkradną.

Przez wiele lat zadowolony był z tego układu bardzo.  Bo im mniej tym 'ch..' z rządu dawał kasy, tym było lepiej.  W dobrych miesiącach potrafił na rękę z nadgodzinami przynieść 4000 PLN.

Istotna informacja - zadowolony był wtedy, gdy jeszcze nie funkcjonowało określenie 'umowa śmieciowa'.

Minęło parę lat.  Kolega mimo, że bardzo inteligentny, to ogólnie wyrywny.  Szybciej myśli, niż pomyśli.  Emocjonalny, znaczy.  Szczególnie po alkoholu.  A w stoczni, jak to w stoczni - po paru latach coraz więcej było momentów, w których z pracy wracał już lekko wcięty.  I o polityce, o życiu, o rządzie - z kolegami stoczniowcami często pod wpływem rozmawiał.  Jako, że młody, to 'związkowcy' się do niego dorywać próbowali, długo się bronił przed 'nierobami' i wmawiać im sobie głupot nie dawał, ani na wycieczki do Warszawy namawiać się nie dał ("Chodźcie, popalimy opony przed sejmem, pokrzyczymy, wycieczka do Warszawy będzie na koszt pracodawcy, tylko pamiętajcie - pijemy dopiero w drodze powrotnej").  Kolega ze Śląska jest, był więc odporny na 'związkowe gadanie'.  

W każdym razie - parę lat stoczni i alkoholu zrobiły jednak swoje - stawał się coraz bardziej podatny na wpływy populistycznego gadania, którego na stoczni pełno.  Zaczęła mu przeszkadzać forma jego zatrudnienia.   Poszedł na wojnę ze swoją firmą, on chce umowę o pracę, i już.  Pytam go, dlaczego - bo byłem ciekawy, jak się zmieniło jego zapatrywanie na to, czy trzeba dawać kasę rządowi, czy nie.  W końcu na rękę dostanie pieniędzy mniej, i to znacznie.  Otóż - nie zmieniły się.  Ale - powiedział, że chce w końcu mieć ubezpieczenie zdrowotne.  Mówię mu, że przecież może sobie sam prywatnie wykupić normalne NFZowe ubezpieczenie, podobnie ubezpieczenie emerytalne i że wyjdzie go to taniej, niż przepuszczać to przez umowę o pracę.  Najpierw mi nie wierzy.  Że może sam sobie opłacać NFZ nie wierzy.  Emocje w dyskusji rosną.  Pokazuję mu, ile na całej operacji jest finansowo w plecy.  Ciągle upewniając się, że 'w emerytury nie wierzy', i że nie chce dawać kasy 'dla zusu i rządu'.  Mam dysonans.  W końcu dochodzimy do sedna.  Jak zdał sobie sprawę z tego, że finansowo straci, to drżącym z emocji głosem powiedział:

"nie jestem śmieciem, i nie chcę być na śmieciowej umowie, bo nie jestem śmieciem".

Kilka lat kampanii marketingowej zrobiło swoje.  Powtarzanie sformułowania 'umowa śmieciowa' sprawiło, że - mimo, że był na takowej umowie z własnego wyboru, do tego ciesząc się, że robi w konia tych 'łobuzów z rządu' - zaczął się czuć jak śmieć, szczególnie po wypiciu.  Teraz zamiast po dwóch piwach chwalić się tym, że robi w konia 'łobuzów z rządu', chwali się tym, że nie jest już śmieciem.  Że pokazał im, bo się uparł i umowę nieśmieciową dostał. 

Teraz ma mniej kasy, ale nie jest w swoich oczach śmieciem.  Jeszcze kilka lat temu tak o sobie nie myślał.  Myślał o sobie 'zaradny, robiący w konia tych z rządu'.  Wystarczyło powtarzać 'umowa śmieciowa', i to się zmieniło.

Język określa świadomość.


 

trubro
O mnie trubro

jestem z białka Gęby za lud krzyczące sam lud w końcu znudzą, I twarze lud bawiące na końcu lud znudzą. Ręce za lud walczące sam lud poobcina. Imion miłych ludowi lud pozapomina. Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie. a to nasz wieszcz narodowy, jakże przewidujący nasze czasy - a tak dawno temu te słowa pisał

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo